Eternal Sunshine

zapiski dnia (nie)codziennego

Lekkie przesilenie

2018-10-16 oskar dudyczNowy Jork

front

Po pobudce za oknem zobaczyliśmy mokrą jezdnię. Słonca jakby też brakowało. Niby nie była to dla nas niespodzianka, ale wiadomo, kto się tak naprawdę spodziewa deszczu na urlopie. Oczy mieliśmy jeszcze podkrążone, a łydki ciągle czuły wczorajsze chodzenie. No ale cóż, napisałem poprzedni wpis pogrzebaliśmy się i wyruszyliśmy zwiedzać dalej.

Są takie dni w życiu turysty kiedy nic mu się nie chce, trochę czuje się na zjeździe. Totalna ekscytacja dnia poprzedniego schodzi, a zakwasy od łażenia zostają. To jest ten moment kiedy znalezienie miejsca gdzie zjeść śniadanie zajmuje 2 godziny. “Tu za drugo”, “tam za brzydko”, “tu śmierdzi jedzeniem”, “tam kelnerka się krzywo popatrzyła”. Co byś zjadł? Nie wiem. Tak to mniej więcej wygląda. No i brak kawy.

dumbo1 dumbo2

Poczłapaliśmy zatem w stronę Dumbo. Jest to fragment Brooklynu z najlepszym widokiem na dwa mosty: Brooklinski i Manhattanski. W przewodnikach i na blogac mówią też, że dzielnica sama w sobie jest bardzo urokliwa i warto nią pochodzić. Myślę, że to przesada. Stare docki zamieniono w biura i lofty. Niby fajnie, ale jakoś tak nie czuć bicia serca tej dzielnicy jak w kilku innych. Jednak, mimo przesilenia nie jesteśmy tutaj po to by marudzić. Bo marudzenie było by przesadą, gdy idzie się ścieżką przybrzeżną i widzi się zapierający dech w piersiach widok na wspomniane mosty. Nawet pochmurne niebo nie jest w stanie ubrzydzić panoramy Manhattanu. Jest nawet ciekawiej, bo widać jak czubki wieżowców drapią chmury.

heights1 heights2

Idąc dalej Dumbo przechodząc pod mostami płynnie przeszliśmy do Brooklyn Heights. Również dzielnica portowa, z której za cenę biletu metro (2,75$) można przepłynąć rzeką na 34tą aleję. Nieco się pokręciliśmy, nasza trasa została zagrodzona przez plan filmowy. Nieco okrężną drogą ale jednak wsiedliśmy na prom. Tutaj kolejna dygresja, marudnego turysty. W USA bywa problematyczne płacenie kartą. Nie w każdym miejscu każdą kartę przyjmą. Ja co chwilę muszę żonglować to Revolutem (poooooolecam) oraz kartą kredytową. W jednym miejscu nie można zwykłą, w drugim trzeba zbliżeniowo, w trzecim magnetycznie, w czwartym Visa, w piątym Maestro, ale MasterCard się nie liczy. Ot problemy krajów pierwszego świata.

port1

No ale wracając do promu. Prom niespiesznie, kołysząc się z lewej na prawej ruszył w stronę wschodniego Manhattanu. Mijając stare i nowe doki, zahaczając o Long Island można było spokojnie obserwować sobie nadbrzeże Manhattanu. Gorąco polecam każdemu taką trasę, dużo ciekawsza a niewiele wolniejsza od podróży metrem (czy tam subwayem jak mówią tutaj).

prom1 prom2

Ciągle bez kawy i jedzenia wysiedliśmy na 34tej i ruszyliśmy w stronę 5th avenue. Nie odeszliśmy daleko. Bo wreszcie udało się dotrzeć coś co było w sam raz. Bread & Butter - o ile się nie mylę to sieciówka. Jedno z tych popularnych miejsc, w których można sobie zrobić zakupy i zamówić jedzenie. Zjedliśmy przepyszną kanapkę z pastrami. Porcja “na grubo”. Niby kanapka, ale porcja niemalże obiadowa. Ale co się dziwić, nazwa “Pastrami attack” zobowiązuje. No i kawa. Świat zaczął nabierać kolorów, a przesilenie ustępować. Bread & Butter znajduje się na przeciwko szpital dziecięcego. Siedząc sobie na hokerach, mogliśmy poczuć klimat jak z Ostrego Dyżuru. Lekarze w charakterstycznych zielonych strojach, wpadający po lunch. Idzie złapać wielkomiejski klimat.

pastrami kawa empire

Zatem po wielkomiejsku trzymając papierowy kubek z kawą w ręku ruszyliśmy dalej 34tą. Mijając kilka przecznic dotarliśmy pod Empire State Building. Skręciliśmy w prawo w 5tą aleję i dotarliśmy do Mekki bibliofila czyli Nowojorskiej Biblioteki Publicznej. Piękny, monumentalny budynek. W środku piękne połączenie drewna z kamieniem. No i te półki z książkami. Jeśli jesteś molem książkowym - punkt obowiązkowy. Diana mi podpowiada, że nie tylko dla nich - dla miłośników Seksu w wielkim mieście też. Tutaj ślub brała Sarah Jessica Parker.

biblioteka1 biblioteka2 biblioteka3

Za biblioteką znajduje się Bryant Park. Park w tym przypadku to za dużo powiedziane. To raczej skwer. Ale urokliwy. Oczywiście platany i zielen, ale nie jest to tutaj najważniejsze. Najważniejsze jest to, że jest to miejsce gdzie ludzie spotykają się ze znajomymi. Dużo ławeczek ze stolikami. Ludzie gadają, grają w szachy, piją kawę. Łapią oddech.

walk

Kolejnym naszym przystankiem był Flatiron. Budynek o kształcie żelazka. Bardzo wysokiego i bardzo wąskiego żelazka. W najwęższym miejscu ma 2 metry. W najszerszym 26. Podobno miał się szybko zawalić, a stoi już ponad 100 lat i na oko - trzyma się nieźle.

flatiron1 flatiron2

Spod Flatironu ruszyliśmy w stronę Chelsea. Przecznica po przecznicy ruch samochodów robił sie jakby mniejszy (nie mylić z małym). Zaczynało się robić coraz spokojniej. My też robiliśmy się spokojniejsi. Wtapialiśmy się w miasto. Obserwowaliśmy, rozglądaliśmy, szliśmy. Łapaliśmy klimat miasta.

chelsea1 chelsea2

Tak oto doszliśmy do Highline. Jest to genialny przykład jak można zrewitalizować coś co pierwotnie miało zostać wyburzone. Są to pozostałości starej kolei naziemnej. Na nasypach zrobiono zielony deptak, którym idąc można obsewować stare portowe okolice. Nadbrzeża rzeki Hudson. Świetna sprawa. Bardzo urokliwa. Tylko Ci turyści. Tabuny turystów. Tak dużo, że aż ciężko zrobić zdjęcie. Ale i tak warto, i tak fajnie.

ruch highline

Z nasypów Highline zeszliśmy prosto do Chelsea. Jest to dzielnica dużo spokojniejsza niż centrum Manhattanu. Podobnie jak Dumbo jest to stara dzielnica portowa. Stare doki zamieniono w lofty, galerie, biura (np. Google). Dla mnie jednak Chelsea > Dumbo. Dzielnica jest większa, bardziej przestrzenna, czuć wibracje. Chodniki są szerokie, mniej zatłoczone. Będąc tutaj koniecznie wejdź do Chelsea Market. Kolejna błyskotliwa rewitalizacja. W środku starego budynku znajdziesz mnóstwo knajpek. Diana wypiła ukochaną Machę, ja piwko. Chill.

chelseamarket1 chelseamarket2

Prosto z Chelsea, wróciliśmy do naszego AirBnB na Brooklyn. Zamiast lekkiego przesilenia - spokój. Zamiast marudzenia - dobry nastrój.

  • Eternal Sunshine jest to blog tworzony przez Dianę i Oskara
  • Teksty są nasze, zdjęcia też
  • Tak też i prawa autorskie